Pragnęłam Cię- zabić,
By uwolnić się od Twych spojrzeń.
Każdego dnia wołałam Boga, byś to Ty zginął,
W tym wypadku na ulicy.
Utuliłabym łzy w Twych martwych ramionach,
Szlochając, iż nie dotknę więcej Twego zdjęcia
I cichym szeptem spokojnie wymamrotam - "Giń!".
Śnię w każdą cichą gwieździstą noc o Tobie,
Delikatnie całuje soczyste wargi Twe
I odchodzę nagle, zimna już, na dotyk Twój.
Pozostawiam głęboki niedosyt Twego ciała.
Z każdą chwilą bardziej pragniesz mnie.
Budzę się, zakrywam twarz jedwabiem pościeli,
Pytam nie wiem kogo, czemu? to był tylko sen.
Naprawdę, wierz mi lub nie, cały czas kocham Cię.